29 cze 2016

Rozdział 2


Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Jestem w jakiejś starej piwnicy. Śmierdzi tu stęchlizną i pleśnią. Wstaję z mokrej podłogi i otrzepuję ubrania.
-Widzę, że księżniczka wstała.- Mason wchodzi do środka przez stare, zapruchniałe drzwi i przywiązuje mnie do krzesła.
-Po co to robisz?- Pytam.
-Pamiętasz może tego kolesia w czarnym ubraniu uciekającym przez okno w twoim domu?
Nie odpowiedziałam. W moich oczach zbierają się łzy.
-Po co to robisz?- Ponawiam pytanie słysząc jak mój głos zaczyna się łamać.
Nachyla się do mnie i szepcze:
-Zemsta, skarbie.- Wychodzi zostawiając mnie samą z moimi myślami.
Staram się odwiązać liny, które trzymają moje ciało przywiązane do krzesła. Po kilku minutach męczenia się z nimi, udaje mi się to. Sprawdzam kieszenie. Idiota nie zabrał mi telefonu. Piszę wiadomość do Jacka-mojego szefa-, że mnie porwano. Gdy dostaję potwierdzenie, że zostałam namierzona, kasuję korespondencję na wszelki wypadek. Przywiązuję się do krzesła i czekam. Słyszę otwieranie drzwi kluczem.
-Zapomniałem o czymś- Mówi wyjmując telefon z mojej kieszeni, rzuca nim o podłogę i rozdeptuje.
-Szybki jesteś- Mówię z przekąsem.
-Zamknij się, szmato.- Dostaję siarczyste uderzenie w policzek.
Znowu wychodzi. Mój policzek zaczyna pulsować i jak myślę trochę krwawię. Niech się pośpieszą.

Hej Wam :) Candy spięła swoje cztery litery i jest rozdział. *Rozlegają się gromkie brawa, na sali słychać wiwaty* Dalej jest gorąco, ale chyba przeżyję. Następny rozdział należy do BR, a więc my widzimy się w rozdziale 4 ;) Dziękujemy z całego serducha za 3 komentarze pod ostatnim wpisem ;* Wasza szalona dziewoja,
Candy.

26 cze 2016

Rozdział 1


Kolejny dzień w agencji, biurze. Żadnych nowych wiadomości. Nic. Wychodzę z biura i kieruje się do galerii gdzie umówiłam się z  Samantą. Jest moją najlepszą przyjaciółką, a przez jakich czas w ogóle nie miałam dla niej czasu. Pochodzę bez celu z nią po tej galerii a potem wrócę do pracy. 
Podobno mają mi coś ważnego do przekazania. Już się boję. Po zakupach kieruję się z powrotem do organizacji.

-Długo jeszcze? - pytam. Zaraz dowiem się o chodzi. Siedzę w organizacji już ponad godzinę a nadal nic nie wiem.
-Zaraz przyjdzie.
Do biura wchodzi wysoki szatyn. Dziwę się na jego widok. Kogoś mi przypomina. Jednakże nie mogę go sobie z nikim skojarzyć.

-Dobrze wiesz, że nienawidzę współpracować! - krzyczę.
Po tym jak przydzielono mi Masona do mojej misji poszłam do biura szefa. Co z tego, że to mój szef?! Nie chcę z nikim współpracować! Nawet nie wiem czy mogę mu zaufać!
-Ale jak widać nie radzisz sobie z tą sprawą! Siedzisz w niej już pewnie rok! I co? I gówno!
Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Odpuszczam. Wychodząc trzaskam drzwiami. Biorę torbę i wychodzę z organizacji. Za dużo jak na jeden dzień.
Po drodze wpadam na kogoś. Podnoszę wzrok i widzę  Masona.
-Może zaczniesz uważać jak chodzisz? - pytam sarkastycznie.
-Spokojnie. Nie chcę się kłócić tylko pomóc ci w misji.
Przewracam oczami. Wydaję się miły, ale nie wygląda na takiego. Wygląda na bad boy'a. W głowie zaczęłam się śmiać z tego, że w ogóle zawracam sobie nim głowę.
-Ta jasne - odpowiadam po chwili namysłu.
-Może pójdziemy na kawę? - pyta.
-Niech ci będzie.
Wchodzimy w ciemną ulicę. Czuję przerażenie. Próbuje uciec, ale nagle przed oczami widzę ciemność.

Hej ! Tym razem to ja ! Napisałam cały rozdział sama,ponieważ Candy czuje się jak gówno. Dosłownie. Nie to nie problemy tylko ten gorąc przy, którym nie chce się nic robić.
Mam nadzieję, że się podoba ! <3 Dziękujemy za 4 kom ! 

18 cze 2016

Prolog


Siedzę w tym gównie już miesiące. Nie potrafię odnaleźć prawdy. Boję się tylko tego, że dostanę jakąś chorą obsesję, a tego nie chcę. W mojej pracy nie jest łatwo. Co ja mówię?! Jest cholernie trudno. Zwłaszcza kiedy ma się 17 lat. To chore. Ile można? Nie spocznę aż nie rozwiąże tej sprawy. Mogłabym robić sto innych rzeczy, ale to była moja rodzina i nie mogę tak po prostu odpuścić. Muszę dowiedzieć się kto to zrobił i dlaczego. Nawet jeśli musiałabym kogoś zabić. Tak, wiem. Powinnam dać tą sprawę rozwikłać policji, ale oni za każdym razem mówią to samo: 'To koniec. Pogódź się z tym'. Nie chcę i nie potrafię tak żyć. Kochałam ich. Oni pokazali mi co to miłość. Mówili, że z miłości robi się głupie rzeczy. Mieli rację. Zresztą zawsze ją mieli. Pocieszali w trudnych chwilach, cieszyli z moich sukcesów. Po prostu byli przy mnie. Coraz bardziej odcinam się od ludzi. Zamykam się w sobie. Próbowali mnie chronić. Pamiętam to. Kazali zejść mi do piwnicy. Chwilę później usłyszałam strzał. Potem kolejny. Wbiegłam szybko po schodach. Zobaczyłam ich. Moich rodziców zakrwawionych i martwych. Przez okno uciekała jakaś postać. Nie widziałam jej twarzy. Słyszałam tylko jeszcze, że wróci po mnie. Zadzwoniłam po policję i pogotowie. Co dzień snił mi się ten koszmar. Codziennie wypominałam sobie, że to ja powinnam tam zginąć nie oni. Kilka dni później znalazłam ogłoszenie w gazecie. Ono rozwiało wszystkie wątpliwości. Zostałam tajną agentką.

Hej, kochani!
Witam Was w nowym opowiadaniu :D Dzisiaj to ja mam zaszczyt wstawić prolog, więc o to i jest. Blog będę współtworzyła z przecudowną Black Rainbow <33  Pierwszy rozdział wstawi BR, a kolejny ja i tak w kółko xD To tak kilka słów na początek xD Mam nadzieję, że nasze wspolne dzieło Wam się podoba :D
Pa, 
Candy.
Theme by Violett