27 sie 2016

Rozdział 7


-Mason nas powiadomił. - mówi bez zastanowienia. 
Boże, jak ja tego człowieka nienawidzę. Wiem, że powinnam w tej chwili się cieszyć jak małe dziecko. Ale chciałam poradzić sobie sama. 
-CO?! - wybucham. Patrzę morderczym wzrokiem na chłopaka. 
-Chciałem pomóc. - odparł.
-Nie masz w czym pomagać idioto! Idź do swojego tatulka i go przeproś, bo nie byłby z tego zadowolony. Jesteś żałosny i się z tym pogódź!
-Alex, spokojnie - odzywa się Jack.
Nie będę spokojna. Czy oni tego nie zrozumieją? Oni wszyscy są żałośni! Cała rasa męska.
-Co robimy? - pytam. Całkiem zapominam o tym co przed chwilą się stało.
-Idziemy.
-Tak po prostu?
Jack przytakuję. Wychodzimy jakimś wyjściem, od którego nawet drzwi nie zauważyłam. Zostawiamy Masona. To w sumie dobrze. Niech cierpi, tak jak ja cierpiałam. Giń cieciu! 
✰✰
Zamknęłam jakiś rozdział w swoim życiu. Zmiana wizerunku, charakteru i osoby. To najlepsze co mogło mnie spotkać. Wyjazd, przeprowadzka. Możecie nazwać to jak chcecie. Ale dla mnie to nowy rozdział. Mój na nowo zbudowany świat. Nie wpuszczam nikogo do niego, ani nie wypuszczam. Co ja mówię.. Nie mam kogo wypuszczać ani wpuszczać, ponieważ nikt nie interesuje się moją osobą. Tak jak jest teraz jest idealnie. Mogłabym żyć tak wiecznie. Zapomniałam o wszystkim co dotychczas mnie spotkało i jest dobrze. Najgorsze o czym mogłabym zapomnieć to agencja. Ale musiałam. Bez zaczęcia na nowo - nie poradziłabym sobie. 
✰✰
Budzi mnie ten znienawidzony dźwięk. Z zamkniętymi oczami szukam ręką tego ustrojstwa i próbuję wyłączyć, by chociaż trochę jeszcze pospać. Jednakże nie wychodzi mi. Zażenowana siadam na skrawku łóżka i wyłączam ten cholerny budzik. Ubieram kapcie i idę do kuchni. Biorę płatki i mleko, przygotowuję jeszcze miskę i łyżkę. Do miski wsypuję płatki i wlewam mleko. Zabieram moje śniadanie do salonu i włączam telewizor. Zaczynam jeść i oglądając poranne wiadomości. Kiedy kończę jeść wyłączam telewizor i sprzątam po sobie. Idę się ogarnąć. Biorę prysznic, po czym idę po jakieś ciuchy. Biorę białą bluzkę i czarne biodrówki. Do tego jeszcze białe szpilki. Zabieram torbę i ruszam do całkiem normalnej pracy. 
Przechodząc zaludnioną ulicą zderzam się z kimś. Podnoszę wzrok i widzę wysokiego bruneta. 
NIE TYLKO NIE TO! TO NIE ON PRAWDA? 

ELOOO!
Witam, kłaniam się!
A jednak zabrałam się za rozdział ! Nie wiem jakim cudem. Chciałam żeby chociaż trochę ten rozdział był śmieszny i wydaję się mi że jest. Bo Kaczka śmiała się czytając to, więc mam nadzieję, że mi wyszło. 
To do następnego!
Pozdrawiam xx

ps. przepraszam za błędy 



24 sie 2016

Rozdział 6

- No, to teraz sobie pogadamy. Możesz już iść - odzywa się ojciec Masona do tego typa. -słuchaj - zwraca się do mnie.- pewnie nie wiesz w jakim celu tu jesteś?
Kręcę głową.
- To teraz cię oświęcę. Jesteś tu, bo twój szanowny tatulek postanowił się ze mną pobawić. A wiem, że ty jesteś jego oczkiem w głowie...
- Chwila, chwila. Moi rodzice od dawna nie żyją. Chyba mnie pan z kimś pomylił - tłumaczę.
- Twoi zastępczy rodzice, złotko. Widzę, że twój ojciec nawet nie próbował ci tego wytłumaczyć- dodaje widząc moje zdumienie. - ale to lepiej dla mnie. Zabrać ją.
Po chwili podchodzi do mnie ten sam facet. Chwyta mnie za ramię i wyprowadza z pokoju. Nawet nie dał mi się rozejrzeć! Co za bezszczelny idiota. Prowadzi mnie schodami w dół. Otwiera drzwi i wrzuca mnie do tego samego pomieszczenia co wcześniej. Siadam, opierając się o ścianę, zaczynam cicho płakać. Jacy zastępczy rodzice? Czemu, w takim razie moja prawdziwa rodzina mnie nie chciała? Tyle pytań, żadnej odpowiedzi. Nie zwróciłam nawet uwagi na Masona, który usiadł koło mnie.
- Cicho, Alex wszystko będzie dobrze... - bierze mnie w objęcie i głaszcze po włosach.
- Nic nie będzie dobrze. Jakbyś się czuł dowiadując się od jakiegoś gościa o tym, że jesteś adoptowany?- pytam rozdrażnionym głosem.
Nie odpowiada. Typowy facet.
- Tak też myślałam. - prycham i wstaję.
Krążę po pomieszczeniu. Nic tu się nie zmieniło oprócz starego brudnego materaca na, którym najwyraźniej będę spać. Siadam na nim.
- Alex, uspokuj się, już dobrze - słyszę ten głos.
-Jack!
Uśmiecham się i biegnę do niego. Przytulam go. Szybko jednak odzyskuję zdrowy rozsądek i odrywam się od niego. To mój szef.
- Jak mnie znaleźliście?


Ekhm... witam? Tak, chyba tak się zaczyna coś, co się spartaczyło. ( przez chwilę uznajmy, że takie słowo istnieje :") ) Wiem, że nie było mnie sporo czasu, ale po prostu jestem leniwa i nie chciało mi się pisać. I tak, wiem. Ten rozdział jakością nie powala, ale chciałam coś wstawić przed rozpoczęciem roku, który tak szybko się niestety zbliża. Nie wiem czy w te wakacje coś jeszcze nabazgram dla Was, ale się postaram. Rozdział należy teraz do BR, więc kłońmy się jej i dziękujmy przy okazji, że jeszcze żyję. Tak. Obiecywałam jej, że biorę się za rozdział kilka razy, a dopiero teraz napisałam. Nie wiem kochana jak ty ze mną wytrzymujesz :"D

Pozdrawiam wszystkich, którzy tu jeszcze są i życzę udanej reszty wakacji :*
Candy.

PS: Błędy poprawię za jakiś czas :D

Theme by Violett